Po hucznej imprezie jeden z jej uczestników poseł Łukasz Mejza (ten sam parszywiec, który naciągał na gruby hajs zdesperowanych rodziców nieuleczalnie chorych dzieci) stwierdził, że
„to było takie zwykłe, kulturalne, kameralne spotkanie. Na początku programowe, a potem – zgodnie z dobrym sejmowym zwyczajem – śpiewaliśmy patriotyczne piosenki, które były przeplatane nieco bardziej humorystyczno, sarkastyczno, biesiadnym repertuarem”. W Sejmie Mejza bezczelnie odwracał kota ogonem i był oburzony, że „lewacy” krytykują to, że posłowie śpiewali „patriotyczne pieśni”.
https://vader.joemonster.org/upload/sqc/2066773dd5...Pytany przez dziennikarzy o huczną imprezę i zgłoszenie hałasujących posłów na policję ze strony sąsiadów, odpowiedział:
„Ja myślę, że sąsiedzi, zwłaszcza ci ze strony rządowej, są po prostu zazdrośni, bo my, polscy patrioci, potrafimy śpiewać, a oni śpiewać nie potrafią”. Mejza powiedział również, że posłowie powinni śpiewać patriotyczne pieśni i zwróci się z oficjalnym wnioskiem do marszałka Hołowni, aby założyć sejmowy chór.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą